🔥 AKCJA 🔥
Tym razem nie psy ani koty...
Malutka sarenka znalazła się na ogrodzonej działce i wpadła w pułapkę. Jej mama znajdowała się na zewnątrz. Malutka nie wiedziała jak się wydostać i głośno płakała. Obie biegały wzdłuż ogrodzenia. Jedynym wyjściem było wczołganie się pod zamkniętą na klucz bramą i przegonienie maluszka na tyły działki, gdzie jest dziura w ogrodzeniu. Udało się ją przepędzić przez tą dziurę. Ukryła się w wysokich pokrzywach. Mama niestety uciekła, ale widzieliśmy, że obserwuje naszą akcję wyłaniając głowę z pobliskiego pola pszenicy. Za godzinę sprawdzimy czy malutka wybiegła z pokrzyw na zewnątrz działek czy wróciła w ogrodzoną część.
Dzieciak płakał tak głośno, że na pewno odnajdzie swoją mamę. Kwestia umożliwienia im ucieczki.
Zdjęcia koszmarnej jakości. Robione w kilkusekundowych przerwach na obmyślanie planu akcji, więc wybaczcie.
Post z cyklu "Co robią inspektorzy jak nie odbierają telefonów" 😉
[!] Wracamy do sprawy psów z Gminy Krzeszowice [!]
Tak jak obiecaliśmy, nie spoczniemy.
Sprawa stada psów znalazła się w sądzie, a my cierpiliwie czekamy na finał.
Byliśmy w tym miejscu już wiele razy. Same, z ekipą ze schroniska Psie Pole, z inspektorami Adamem i Beatą z KTOZ, ale prokuraturze nie wystarczyły nasze dowody na to, że właścicielka nie panuje nad stadem psów, że ich nie szczepi, że na podwórku panuje bałagan i gdyby nie nasz upór i determinacja, to stado nadal by się rozmnażało, a szczeniaki byłyby rozszarpywane przez dorosłe samce.
W ostatnim czasie otrzymaliśmy telefon od prokuratora, że powołani biegli ani Policja nie są w stanie wejść na teren posesji i potrzebują pomocy. Ponieważ nie jesteśmy ekspertkami w poskramianiu stada agresywnych psów poprosiłyśmy o pomoc chłopaków z KTOZ, którzy jak zwykle zgodzili się przyjechać, zająć psami i umożliwić działania służbom państwowym, ponieważ sama właścicielka psów nie ma nad nimi kontroli 😡
Zawsze powtarzamy, że RAZEM MOŻNA WIĘCEJ.
❤ Dzisiaj chcemy podziękować Filipowi i Erykowi, którzy stanęli na wysokości zadania i dołożyli swoją cegiełkę, by sprawa nie została umorzona. ❤
Mamy głęboką nadzieję, że nasza ciężka, wielomiesięczna praca i zaangażowanie sztabu ludzi nie pójdzie na marne. Ta sprawa kosztowała wszystkich dużo czasu i energii. A wszystko przez to, że jedna NIEODPOWIEDZIALNA osoba weszła w posiadanie kilku psów i beztrosko pozwoliła się im rozmnażać. 😡
Interwencja Gmina Alwernia.
Kolejny raz spotkaliśmy się ze zrozumieniem dla naszej pracy (co nie zdarza się często), choć pani była nieco zdziwiona, dlaczego odwiedzamy właśnie jej posesję.
Sunia ma łańcuch dłuższy niż nakazuje ustawa. Według oświadczenia właścicielki jest spuszczana ok.19ej i biega swobodnie do rana. W zimie śpi w pomieszczeniu gospodarczym, które nam pokazano i w którym jest piec (tutaj w wielkim garnku gotuje się ziemniaki dla kur, więc przy okazji pomieszczenie się nagrzewa). Ma także możliwość schronienia się w stodole. Właścicielka pokazała nam karmę, która, ku naszemu zaskoczeniu nie była to najtańszą karmą ze sklepu spożywczego. W czasie naszej wizyty sunia miała wodę w misce. No i co bardzo ważne - jest wysterylizowana!
Co do budy - ta niestety wygląda skandalicznie i nie chroni suni przed niczym. Jedna z naszych inspektorek zaoferowała pomoc w tej sprawie.
Oprócz suni na podwórku znajdowały się kury, króliki i kocurek. Króliki jak na wiejskie warunki miały czyste podłoże, stały dostęp do wody i pokarmu.
Życzyłybyśmy sobie jak najwięcej takich interwencji!
Rekontrola gmina Kocmyrzów-Luborzyca
Dziś wracając z interwencji wstąpiłyśmy zobaczyć, jak sobie radzi z poprawianiem warunków właścicielka dwóch psów, która niedawno otrzymała od nas jedną z 9 bud podarowanych nam przez Matex Transport, Fundacja Matex "Bezbronni" i GLS Poland. Jeszcze raz dziękujemy darczyńcom!❤
Nową budę dostał młodszy pies. Właścicielka zabezpieczyła otwór przed obgryzaniem przez energicznego młodziaka. Budę ustawiono na palecie izolującej od podłoża i w miejscu zapewniającym psu głęboki cień w lecie. Pies jest spuszczany na noc. Dostał też nową szeroką i wygodną obrożę. Starszemu psu poprowadzono przez całe podwórko długą linkę, wzdłuż której może biegać.
Zdajemy sobie sprawę, że te warunki dalej nie są takie, jakich życzylibyśmy sobie dla wszystkich psiaków, ale komfort życia tych zwierzaków podniósł się znacznie i to nas cieszy! Zaglądniemy tam jeszcze będąc w okolicy.
W dużym skrócie, bo czas goni.
Przedwczoraj telefon od Romka i Ani. U ich klienta na terenie firmy siedzi sunia. Mleko w gruczołach się zbiera. Poszukiwania właścicieli. Odnalezieni. Okazuje się, że suczka ma 8 [!] maluchów. Jeszcze tego samego dnia właściciele wyrażają zgodę na zrzeczenie się suni i dzieciaków. Wczoraj Kinga spakowała kennel i pojechała po rodzinkę.
Wszystkie 9 istotek trafiło pod opiekę "Fundacja Serce dla Pupila - Michałowice".
To tam możecie pytać o adopcje i ustawiać się w kolejkę 🥰 Mamusia i dzieciaki wyglądają jak labradory, ale prosimy, żeby się tym nie sugerować. Mama jest młoda ma ok. półtora roku, jest przekochanym psem.
Do czasu adopcji szczeniaki i mama potrzebują opieki weterynaryjnej, mama sterylizacji oraz cała rodzinka profilaktyki. To wszystko kosztuje. Jeśli chcecie pomóc im w drodze po lepsze życie, to możecie zrobić przelew na dane:
Fundacja Serce dla Pupila - nr rachunku bankowego 52 1910 1048 2116 6320 1461 0001 - prosimy o wpłaty z tytułem "Familia z Krzyszkowic"
Od nas rodzinka dostała 30kg suchej karmy puppy oraz 24 puchy po 800g.
‼ DRAMAT ‼
Niedziela, nasza inspektorka leży w łóżku z gorączką. Dostaje wiadomość z prośbą o pomoc. "Kinga, wiem, że się źle czujesz, powiedz tylko co możemy zrobić".
Na grupie poświęconej kotom pojawia się post. Zdjęcia przedstawiają piękną, ale skandalicznie zaniedbaną kotkę z ogromnymi wyłysieniami. Właścicieli nie ma w domu. Wyjechali na rodzinne przyjęcie. Już wiemy, że zagramy na granicy prawa, ale w tej chwili nic nas już nie obchodzi. Kot na zdjęciach wygląda tragicznie i nie wiemy w jakim dokładnie jest stanie. Musimy go zabrać jeszcze dzisiaj bez względu na wszystko. Na miejsce jedzie Pani Zuzanna. Zabiera kota, który skulony w kłebęk śpi na wycieraczce. W poniedziałek rano kotem zajmuje się dwóch lekarzy weterynarii i dwóch groomerów.
Zaniedbania koteczki są niewyobrażalne - potworny, goły placek z miejscowymi, niewielkimi ropnymi wyciekami, świerzb, dziąsła nabrzmiałe, a zęby już dawno powinny być usunięte, kołtuny to zdaje się najmniejszy problem, chociaż nie da się ich już rozczesać i trzeba usunąć maszynką. Na łapkach wielkie "gule", które będą diagnozowane.
Kotka zostaje pod opieką lekarzy, a Pani Zuzanna jedzie dopiąć formalności Właścicielka niewzruszona. Nie chce oglądać zdjęć z gabinetu. Podpisuje co trzeba i odwraca się na pięcie.
Nie możemy napisać tego, co byśmy chcieli.
Nie możemy wykrzyczeć Wam jak niewyobrażalnie jesteśmy źli.
Nie możemy...Chcemy tylko byście mieli świadomość, że ta sytuacja położyła nas na łopatki.
Właścicielką kotki jest młoda, piękna i zadbana kobieta. Co poszło nie tak? Dlaczego pozwolono, aby tak piękny kot wyglądał tak jak na zdjęciach? Kot, po którego ustawiłyby się kolejki chętnych na adopcję...
Maja jest bezpieczna.
Doktor wzięła ją do siebie. Sprawuje nad nią 24 godzinną pieczę. Podaje leki i doprowadza koteczkę do ładu.
Na ratowanie kotki została utworzona zbiórka.
Jeśli chcecie pomóc Majeczce, to możecie zrobić to tutaj:
https://www.zrzutka.pl/ewegf6
Dziękujemy wszystkim, którzy wzięli udział w tej akcji.
Dom Tymczasowy Michałowice - Piętka
Roman Nakook Tracz
Zuzanna Lech Piętka
Luiza Król
Serce Dla Pupila - Fundacja Michałowice k/Krakowa
Pupil Michałowice
Magda Toma
Anna Szlachetka
Dobrze jest wiedzieć, że jesteście ❤️
"Moja kotka jest cudowną mamą, a dla wszystkich kociaczków mam już super domki"- takie komentarze pod zdjęciami kotek z maluchami widzimy na FB niemal codziennie...
To teraz się zastanów, dumny właścicielu, któremu super domkowi oddałeś matkę tych kociąt! 😡
Kiedy zaczynam pisać tego posta jest już dawno po północy, ale zasnąć nie mogę. Siedzę i analizuję co poszło nie tak i w którym momencie ludzie stali się potworami. Popatrzcie na te kociaki, które przyszły na świat w wyniku ludzkiej nieodpowiedzialności i to przez ludzi były o włos od śmierci...
Ten dzień nie zapowiadał się źle. Była umówiona tylko jedna wizyta weterynaryjna. Miałyśmy w końcu ogarnąć zaległe sprawy fundacyjne, na które ciągle brakuje nam czasu. Niestety...
Późnym wieczorem przychodzi wiadomość od Pani Marty z prośbą o wyłapanie kotki z kociętami, które są w dramatycznym stanie. Chodzi tylko o wyłapanie, wszystkim innym zajmie się Mamy Kota . Oczywiście zgadzamy się. Rano Pani Marcie udaje się złapać jedno kociątko. Kiedy przyjeżdżamy na miejsce (na przebijanie się przez cały Kraków w korkach jak zwykle tracimy kupę czasu) już wiemy, że jest źle - kociak ma zaledwie kilka tygodni, leci przez ręce, sama skóra i kosteczki :( Dość sprawnie udaje się złapać matkę. Nie chcemy zostawiać drugiego kociątka, ale chowa się skutecznie w stosie palet i złomu, a złapany wcześniej burasek zaczyna słabnąć. Nie udaje nam się dotrzeć na czas do gabinetu, który miał przejąć kocią rodzinkę (znowu korki, a w gabinecie przerwa między zmianami). Burasek nie może czekać, więc szukamy pomocy gdzie indziej. Test na panleukopenię wychodzi ujemy - czujemy ulgę, ale na radość za wcześnie - stan kociaka jest zły, dostaje zastrzyki i kroplówkę. Ja jadę do domu, żeby nakarmić inne kocięta (mam ich pod opieką już szóstkę) a Magda wraca na miejsce, żeby odłowić drugie kociątko. Tym razem udaje się! Kiedy cała rodzina dociera do docelowego gabinetu zbliża się wieczór. Diagnoza: zaawansowany koci katar, zagrażające życiu zarobaczenie, zapalenie jelit, świerzb. Stan kociaków jest ciężki, rokowania ostrożne. Następnego ranka dostajemy wiadomość: kociaki przeżyły noc, ich stan jest ciężki ale stabilny, to był ostatni moment, aby im pomóc. 🥺
Dlaczego o tym wszystkim piszemy? Bo nie możemy już wytrzymać z żalu i rozpaczy, która ogarnia nas po każdej takiej akcji. Ktoś nie wysterylizował kotki i bezczelnie porzucił ją na placu targowym. Słaniająca się na nogach kotka musiała urodzić i do tego opiekować się dwójką chorych kociąt (tyle przeżyło, ile urodziła, tego nie wiemy)
Dobrze wiecie, że staramy się być kulturalni, ale wobec ludzi porzucających zwierzęta nie będziemy ani dnia dłużej. Patologia, kanalie, bestie? Jakich słów użyć by dotarło do ludzi, że to co robią niewinnym zwierzakom jest godne potępienia i powinni się wstydzić. Pomagamy, płacimy za zabiegi kastracji, edukujemy, a problem narasta. Z roku na rok jest tylko gorzej...Dokąd zmierzamy i gdzie się zatrzymamy? Czy ktoś zna odpowiedź na te pytania? Czy ludzie, którzy nie kastrują swoich zwierząt, rozmnażają je, wydają kocięta byle szybciej i byle komu otrząsną się kiedyś? Ile jeszcze umierających kociąt mamy trzymać w swoich rękach przez ich głupotę? Ile jeszcze łez musimy wylać? Ile nocy nie przespać?
KASTRUJ SWOJE ZWIERZĘTA! BIERZ ODPOWIEDZIALNOŚĆ!
Bestii, która porzuciła kotkę i skazała kociaki na takie cierpienie życzymy z całego serca, aby karma wróciła. My cię atrapo człowieka nie dorwiemy, ale karma...ona wróci. Wierzymy w to z całych sił!!! Skrzywdziłeś nie tylko koty, ale także grono ludzi, bo nas ich krzywda boli i będzie boleć przez długi czas!
Nie upadliśmy jeszcze tak nisko, by wyrzucić z siebie w naprawdę odpowiednich słowach nasze emocje, ale w myślach krąży wiele przekleństw i złowrogich życzeń! 😡
! KASTRUJ SWOJE ZWIERZĘTA !
La Fauna Fundacja Dla Zwierząt - interwencje i adopcje
ul. Balicka 56; 30-149 Kraków
email: fundacja@zwierzetainterwencje.pl
Wspieraj nas przelewem:
Rachunek bankowy w PLN nr: 51 1050 1445 1000 0090 3123 5246
Rachunek bankowy w EUR nr: 56 1050 1445 1000 0090 3123 5253
BLIK na telefon ☎️ 507 414 838