Dotarło do nas zgłoszenie, że na posesji notorycznie widywany jest pies, który leży na schodach przy domu i nie widać żadnego schronienia.

Niestety, okazało się to prawdą.

Podczas rozmowy dowiedzieliśmy się, że z pieniędzmi bywa ciężko i nie ma za co kupić budy ani materiałów, ale na noc pies zabierany jest do domu. Nasza wolontariuszka Agnieszka i jej mąż stale odnawiają stare budy, które przejmują z różnych ogłoszeń. Agnieszka wraz z innymi wolontariuszkami stwierdziły, że skoro piesek wygląda dobrze, ma zapewniony dostęp do wody, a Pan wyniósł pokazać worki z karmą i był miły podczas rozmowy, to właśnie dobry moment, aby przekazać jedną z takich odnowionych, ciepłych bud.

Pan miał łzy w oczach i nie wierzył, że w dzisiejszych czasach ktoś jeszcze pomaga i nie oczekuje niczego w zamian.

Obiecał, że jak tylko będzie miał parę groszy, to wesprze naszą fundacje datkiem, żeby kolejni ludzie i psiaki mogły otrzymać pomoc.

Oczywiście nic nie usprawiedliwia trzymania zwierzęcia bez zapewnienia mu schronienia i doskonale o tym wiemy. Jednak w ostatnim czasie wiele się działo i chyba wszystkim nam zostały podcięte skrzydła...Wyciąganie do kogoś ręki nie zawsze kończy się słowem "dziękuję", dlatego odrobinę cieszymy się, że chociaż pod tym adresem ktoś docenił naszą pomoc.

O wydarzeniach, które spowodowały w całej naszej załodze chwilowe załamanie opowiemy już niebawem...