Znowu to samo
Psy uwiazane przy budach. Jedna to nawet nie buda. To zbitek desek. Pan na słowa o złych warunkach wybucha śmiechem i krzyczy do swojej partnerki "Teee, Grażyna oni mówią, że psy u nas źle mają", na co Grażyna odpowiada gromkim śmiechem (imię zmienione). Psy uwiazane w miejscu gdzie przewalają się kawałki gruzu, zabawek dla dzieci i nie wiemy co jeszcze. Jeden z psów nie ma obroży. Zerwał, więc dostał kawałek sznurka/wycinka materiału? Nie wiemy jak to nazwać. Od razu pobieglismy do auta po skórzaną obroże. Państwo uważają, że uratowali te psy, bo ktoś je kiedyś podrzucił. Jedzenie? Chleb, makaron, mleko i trochę skórek z kurczaka. "Od suchej karmy psy dostają raka" - mówi gospodarz. Nic nie jest w stanie go przekonać, ze chleb to wcale nie lepsze jedzenie, bo u sąsiada pies umarł i "weteryniorz" powiedział, że to rak od karmy. Wodę daje się rano i wieczorem. Jak krowom. Krowom daje się tak samo...
Tyle dobrze, że psiaki są spuszczane co wieczór i na całą noc. Chociaż tyle...
Pan podpisuje zobowiazanie na ocieplenie bud i posprzątanie miejsca w którym są lub przestawienie bud, które sam proponuje. Prosimy by woda była cały czas i informujemy, że tak jest w ustawie. Najlepiej w dużej misce, skoro oni cały dzień pracują. Słyszymy jak Pani pod nosem mówi "No pewnie, jeszcze będę stała i psy pilnowała czy wodę mają". Gospodarz zaczyna się denerwować nazywając nas paniusiami.
Kończymy dyskusję. Zostawiamy zobowiazanie. Kolejny raz odjeżdżamy z poczuciem, że mimo iż wiele się zmienia, to wciąż jeszcze jest tak dużo do zrobienia...Tak wiele trzeba zmienić w ludzkiej mentalności. W podejściu do czujących istot.
Sołtys tej wsi powiedział jedno zdanie, które naszym zdaniem powinien wypowiadać częściej i głośniej. Brzmiało tak "Albo bierzesz psa i dbasz albo nie bierz wcale". Pod czym się podpisujemy...Tylko jak dotrzeć do ludzkich serc, że dbanie to nie tylko przywiązanie do budy, dawanie wody dwa razy dziennie i rzucanie chleba?