Kolejny piesek na naszym pokładzie to Tosia. Jakiś czas temu odebralismy z tego miejsca Sisi. Tosia wtedy biegała luzem i zdawać by się mogło, że Pan jest do niej mocno przywiązany. Opowiadał o tym jak bardzo jest samotny. Zaklinał się przy Policji, że będzie dbał i karmił karmą, która dostarczymy. Daliśmy mu szansę. Zawiezlismy solidna, ocieplona bude z przedsionkiem, duży zapas karmy. Zobowiazalismy się wysterylizowac sunie i pomagać regularnie z karmą i ewentualną opieką weterynaryjna, ponieważ Pan jest ubogi. Myśleliśmy, że z naszą pomocą będzie im się żyło lepiej (mężczyzna dostał też od nas produkty żywnościowe), a sunia będzie traktowana z szacunkiem, skoro Pan dostanie wszystko co potrzebne by móc tą opiekę nad psem sprawować należycie. Pies został na zobowiązaniu i warunku. Nasza ostatnia kontrola była niezapowiedziana. To co zobaczyliśmy na miejscu spowodowało nie tylko złość, ale i ogromną rozpacz. Poczuliśmy się oszukani.
Sunia była przywiązania w tym miejscu (zdjęcie). Bez budy, na pełnym słońcu. Nie miała także wody. W misce były resztki namoczonego, kwaśnego i brudnego już chleba. Sunia wymiotowala piórami wróbla lub podobnego ptaszka.
W tym momencie skończyła się nasza litość i chęć pomocy temu człowiekowi.
Psa zabraliśmy natychmiast. Pan podpisał zrzeczenie psa.
Składamy zawiadomienie i będziemy walczyć o zakaz posiadania zwierząt. Nie wiemy co kieruje tym człowiekiem i dlaczego mimo szansy i możliwości jakie mu daliśmy nadal tak traktował czującą istotę, która jak mówił bardzo lubi.
Długo będziemy sobie zadawać pytanie "Dlaczego?", ale widząc wesołą i radosna Tosie, która ciągle liże nasze dłonie wiemy, że przed nią już same lepsze dni.