Interwencje za interwencją. Nie mamy czasu nawet papierowej pracy odrobić. Notatki służbowe wiszą, maile bez odpowiedzi. Milion nieodebranych telefonów. Niektórzy z nas pracują po 12h. A po pracy gabinety weterynaryjne, wizyty przedadopcyjne i Bóg raczy wiedzieć co jeszcze. A my codziennie dostajemy wiadomości "biedakach" w koszmarnych warunkach. Musimy wybierać najpierw te pilniejsze. A w naszej fundacji pracują tylko 3 osoby, z czego 2 inspektorów i dziewczyna w biurze. Reszta to wolontariusze, a wcale nie jest ich dużo, ale gdyby nie oni nie dalibyśmy rady. Dziś znowu kolejny wyjazd. Gm. KRZESZOWICE. Na jednej ulicy dwie posesje. I dwa psiaki w małych kojcach. Resztki do jedzenia, w jednej misce nawet jabłka, odchody na całej powierzchni podłogi kojca. No normalnie ręce opadają. Właściciele podpisali zobowiązania poprawy warunków. Posprzatanie kojcy, docieplenie bud, dostęp do wody i karmienie karma przeznaczoną dla psów. Jeden pies ze względu na problemy z poruszaniem się ma być zawiedziony na konsultację weterynaryją . I jak zwykle pretensje, że źle nie mają i nie mamy co robić tylko ludzi nachodzić. Kiedy ci ludzie zrozumieją, że posiadanie psa to przywilej, a nie obowiązek. I jak już ma zwierzę to trzeba mu zapewnić choć minimalne warunki bytowania. Ciepła budę, czysty kojec, dostęp do wody, możliwość biegania i karmę. Dla niektórych to wygórowane żądania.