Temat posta nieco zabawny, prawda?
Natomiast jest to 100% prawdy w prawdzie.
30 października do naszej załogi dołączył kotek - Stefan.
Znaleziony gdzieś na trawie pośrodku niczego. Czekał tylko na śmierć.
Osoba, która znalazła Stefanka szukała dla niego pomocy.
Stefan jest malutki. Je tylko z butelki. Nie potrafi się sam wypróżniać. Do tego potrzebna jest stymulacja.
Kocica swoje dzieciątka stymuluje językiem. Liżąc okolice odbytu, narządów rozrodczych i brzucha pomaga wywoływać parcie, które pozwala kociakowi się wypróżnić. Człowiek nie robi tego językiem (hihi), a palcem owiniętym płatkiem kosmetycznym, zwilżonym ciepłą wodą. I tak co 3-4h. Tak, w nocy również. Nie ma odstępstw. Kociak bez pomocy po prostu umrze. Oprócz tego trzeba utrzymywać ciepełko dookoła kotka. Służą do tego termofory i/lub słoiki z gorącą wodą okręcone polarem. Chodzi o to by kociakowi jak najlepiej zastąpić mamusię. Tak by czuł się bezpieczny. Tylko w taki sposób można zadbać o jego prawidłowy rozwój.
Jak mieliśmy się odwrócić?
Kinga opiekuje się maleństwem, gdyż posiada doświadczenie.
Nie zrezygnowała z innych zajęć w fundacji. Po prostu co 4h ucieka do domu by nakarmić Stefana.
Kiedy Stefcio będzie już samodzielny, to będziemy szukać mu domu.
Musi to być najwspanialszy domek na świecie!
<3
Jeśli jesteście zainteresowani adopcją tego szkraba, to możecie zadzwonić pod numer: 530-539-489